Nie mam większych problemów z serialami, które są ostro pokręcone, dopóki są o czymś.
Nie mam większych problemów z grubszymi, brzydkimi, pijanymi i mocno zakręconymi postaciami, a szczerze mówiąc nawet wolę je niż te gładko zaczesane i nienagannie ubrane. Ale Ci bohaterowie muszą być jacyś.
Nie mam większych problemów z nagością na ekranie, seksem i narkotykami – jeśli są po coś.
Szczerze powiedziawszy i jak w tytule ja po prostu nie ogarniam klimatu „Girls”.
Główna bohaterka, 24-letnia Hannah (Lena Dunham) zostaje odcięta od pieniędzy rodziców, a że ma wyższe wykształcenie i jest na stażu prosi swojego pracodawcę o wypłatę. Wszak musi coś jeść. On jej odmawia. Ona spotyka się ze swoim „nie wiem jak to nazwać ale w skrócie napiszę chłopakiem”, uprawiają seks i Hannah wraca do domu na kolację z przyjaciółmi i pije herbatę z opium. Wraca do rodziców, którzy nadal nie chcą jej finansować i zasypia. KONIEC.
Po cholerę doszukiwać się głębszych ideologii, zmian w ekonomii USA, obecnego kryzysu na rynku pracy itp.
Po pierwsze Hannah jest grubsza i okrutnie źle ubrana. Wszyscy jej znajomi trącają mi z lekka „hipsterami”, którzy noszą sweterki, kapelutki i zamiast napić się normalnego wina czy piwa piją herbatkę z opium. Jakie to inne, nowoczesne wow! (sarkazm)
Rozmawiają o braku perspektyw i pracy w McDonaldzie, która wydaje się jedynym ratunkiem na spłatę kredytu studenckiego. Po czym trójka z postaci przyznaje się do czerpania pieniędzy od rodziców i babć.
Bo jak tu można inaczej przeżyć w NY? Przecież można pisać eseje i czekać na publikacje, jeździć po całym świecie i poznawać uroczych surferów, codziennie martwić się czy wystarczy mi pieniędzy na 7 czy tylko na 3,5 dnia ograniczając jedzenie?
Scena seksu głównej bohaterki i jej „nazwijmy go jeszcze raz chłopakiem” była okrutnie brzydka. Nie demonizujcie sobie od razu tego zdania. W serialach HBO pojawiają się sceny rozbierane i mocno erotyczne ale ta była chyba tylko po to aby zobaczyć grubą du*ę Hannah. Rozmowy o lubrykancie… a w sumie zobaczcie to sami.
To też nie jest serial z tych, gdzie idiotki i debile wypowiadają kwestę, a z tyłu słychać śmiech z puszki. Ale szczerze to serial o niczym. Nie ma ani jednego bohatera, którego polubiłam i będę za niego trzymać kciuki. Nikt mnie nie zaciekawił i szczerze nie interesuje mnie to czy Marnie (współlokatorka) zostanie ze swoim facetem, czy Jessa będzie chciała urodzić dziecko. Mam to generalnie w nosie.
Nic mnie nie zaciekawiło. Szkoda, bo to w końcu HBO.
Nie dam bobrów. Po prostu nie wiem ile i po co.
ps. bohaterki ze zdjęcia zupełnie nie przypominają mi tych z serialu, Plakat i serial kolejna bzdura
Rzeczywiście… ten serial jest taki… obrzydliwy 😮 I ta matka.. to chyba miało być zabawne, że ona tak się upiera, że od teraz i koniec. Troche nie wyszło. Myślę, że może z jeden odcinek jeszcze obejrzę, ale pewnie resztę sobie odpuszczę, bo szkoda czasu na takie seriale