Już nikomu nie jest szkoda Darii – prawda? Czego by nie mówić o Filipie Bobku to… potrafi uwodzić. Jest przystojniaczkiem, który kusi wzrokiem – ale przede wszystkim aksamitnym głosem.
Jeśli w BrzydUli nie do końca byłam fanką jego urody – w KSD coś zaczyna mnie „ruszać”.
Pismo SuperEgo ma obrzydliwą okładkę – nie wiem jak ten „layout” ma trafić do nowoczesnych kobiet – być może niezbyt jestem nowoczesna… A tak poważnie – ostatnio chwaliłam serial za dbałość o szczegóły – Jamniczek graficznie idealny Pudelek – więc nie dało się nic więcej z tym SuperEgo? Cokolwiek? Te pary w miłosnym uniesieniu z okropną czcionką… to ma być genialny pomysł?
Joanna dalej chora z zazdrości – najwyższa pora na terapię – jak miło, że poza Mareczkiem z BrzydUli dano szansę Władkowi – ochroniarzowi. Tak to on jest „biszkopcikiem”. Szkoda, że jej Marek wyjeżdża do Londynu…
Magda jak zwykle dużo zawdzięcza Janowi – nawet jego obecna partnerka Beata służy jej radą. Po raz kolejny pokazane, że Mazurek nie chodzi tylko o kasę.
Bardzo mało Słomki i dobrze. Ania Przybylska była gwiazdą wszystkich odcinków KSD – najwyższa pora na jej koleżanki.
Czy to dobrze, że Daria zdradziła męża? Pewnie nie. Ale osobiście jej się nie dziwię.
Odcinek słabszy niż ostatnio – jednak trzyma poziom dużo lepszy od początkowych epizodów. Przed nami jeszcze jeden i zero informacji na temat kontynuacji Klubu – czyżbyśmy mieli czekać do wiosny?