Serial komediowy z Wielkiej Brytanii.
Zaczęłam oglądać, wyśmiałam, włączyłam kolejny odcinek i minęły dwa sezony 😉
Plebs to serial, w którym nie brakuje głupich sytuacji, przedziwnych bohaterów i jeszcze bardziej irracjonalnych wątków.
Zacznijmy od początku. Co oznacza słowo „Plebs”? Ze Szkoły podstawowej wiemy, że to nazwa najniższej warstwy społecznej w Rzymie.
Ale jak tutaj mówić o plebsie, kiedy jeden z bohaterów posiada niewolnika, a reszta historii kręci się wokół pewnego magistratu?
Ktoś pracujący w biurze (nawet jako starożytna forma ksero lub niszczarki) z pewnością nie uważa się za najniższą warstwę! Tym bardziej, że stać go na mieszkanie, wyjścia na miasto, lub uczestnictwo w wielu atrakcjach.
Trzeba przymknąć oko. Przymknęliście?
To jeszcze odrobinę…
Plebs to opowieść o trójce przyjaciół, którzy pracują w stolicy. Jest kędzierzawy amator kobiet (notorycznie podrywany przez szefową), jest nasz bladawy bohater główny – który szuka miłości i jego niewolnik Grumio, którego perypetie wystarczą na nowy serial komediowy 😉
W zasadzie każdy odcinek ma historię – ktoś coś nabroił i trzeba mu pomóc, lub wręcz przeciwnie – bohaterowie muszą dostać się do pewnego miejsca, lub sprostać życzeniom jednej z ukochanych.
Gdyby nie koślawe „togi” akcja „Plebs” mogłaby dziać się w obecnych czasach. I na tym właśnie bazują twórcy.
Serial jest lekki, komediowy i przyjemny w odbiorze (poza kilkoma wydarzeniami, które dosłownie ocierają się o zjadliwość).
Spotkałam się gdzieś z opinią, że Plebs jest podobne do skeczów Monty Pythona… Ale nie wierzcie w to! To zupełnie inny rodzaj poczucia humoru (MP wyniósł absurd na wyżyny).
Serial prędzej porównałabym do amerykańskich filmów „klasy B” opowiadających o grupie studentów/współlokatorów.
3 bobry.
Jednak jestem w stanie zrozumieć jeśli ktoś da 1 zwierzaka, a jeszcze kto inny 5 🙂 Taka to produkcja.